![]() |
|
|
Data publikacji: 20 czerwca 2008 | A- A A+ |
Cmentarz Zapomnianych Książek Zafóna wyjątkowo przypomina mi Studnię Zagubionych Wątków z powieści Jaspera Fforde\'a. Oba miejsca są zbiorem najcenniejszych skarbów; myśli wielu ludzi, którzy niejednokrotnie poświęcili całe swoje życie, aby spisać to, o czym śnili, marzyli; czym żyli.
Zafón mistrzowsko połączył życie Daniela Sempere i Juliana Caraxa. Właściwie od początku powieści można było przypuszczać, że losy tych dwóch mężczyzn, tak się potoczą, aby w pewnym momencie mogli się oni spotkać. Jednak na myśl by mi nie przyszło, jak mocno historia Juliana zdeterminuje życie młodziutkiego Daniela. Jak piękna powieść, Cień wiatru, okaże się tak niszcząca dla duszy młodego księgarza... Zauroczenie prowadzi zazwyczaj do miłości, do ciepła, do bezpieczeństwa, do spełnienia. Dla Daniela zauroczenie Caraxem to początek dramatycznych zdarzeń, niebezpieczeństw, które przeplatane są wątkami przeklętych i tragicznych miłości.
Zafon przyrównany został parokrotnie do Jamesa Barry\'ego, ojca Piotrusia Pana. Podkreślano ich wspólne umiłowanie dzieciństwa, przepełnionego naiwnością, niewinnością i nieznającą granic wyobraźnią. Pierwsze karty powieści to opis świata z perspektywy dziecka, 10-latka posiadającego niezwykle mocno kochającego go ojca, lecz równocześnie pozbawionego matczynej miłości. Śmierć najważniejszej w życiu kobiety determinuje jego późniejsze relacje z innymi kobietami - z Klarą, z Nurią Monfort. Dopiero później, kiedy poznaje historię Penelope, zaczyna odbierać kobiety w zupełnie inny sposób, uczy się ich od nowa, chłopięco, delikatnie. Zwieńczeniem jego poszukiwań jest miłość do Bei - dojrzała, bezkresna, absolutna.
Sylwetki żeńskie zostały naszkicowane w powieści w sposób niezwykle sugestywny. Żadna z tych postaci nie jest papierowa - każda żyje pełnią powieściowego życia; każda jest inna, niepowtarzalna i, co najważniejsze, każda z nich wydaje się dojmująco prawdziwa. Jednak jakkolwiek sylwetki żeńskich postaci wzbudziły moje zainteresowanie, to i tak uważam, że Zafón osiągnął mistrzostwo dopiero w kreacji bohaterów męskich. Zwłaszcza Fermina Romero de Torres. Jest to mój absolutny faworyt - postać barwna, wielopłaszczyznowa, niebagatelna. Bohater wyrazisty i, choć drugoplanowy, wzbogacający w sposób znaczący jakość powieści.
Tak naprawdę o Cieniu wiatru mogłabym jeszcze wiele napisać i wciąż uważać moje słowa za niewystarczające. Ta powieść jest zbyt niezwykła, aby zamknąć ją w sztywne ramy słów. I w tym momencie z całą stanowczością zgadzam się z Zafónem, który ustami bohaterów mówi, że książki to zwierciadła duszy czytelników, w których odnajdują oni noszony przez siebie bagaż doświadczeń i wspomnień. Im czytelnik starszy, im bardziej zakochany w literaturze, tym mocniej zakocha się w tej książce. Tego jestem nad wyraz pewna.
Przeczytalam te ksiazke, a wlasciwie pochlonelam ;) Bardzo mi sie podobala, a moim ulubiencem stal sie Fermin. Troche nie podobalo mi sie wyjasnienie calej intrygi w liscie od Nurii, sadze, ze Daniel sam powinien jakos do tego dojsc. Nie zmienia to jednak faktu, ze ksiazke czytalam z wypiekami na twarzy :)