![]() |
|
|
Data publikacji: 6 marca 2012 | A- A A+ |
Upiory Czarnobyla to powieść noir, otwierająca nową serię kryminalną pt. „Czarne Karty”. Jej akcja dzieje się głównie w Warszawie, a zawiązuje w momencie wybuchu w czarnobylskiej elektrowni. Czas powieści obejmuje jednak nie tylko lata PRL-u, ale również rzeczywistość postpeerelowską. Bohaterem książki, a zarazem jej narratorem, jest bliżej nienazwany dziennikarz telewizyjny. To właśnie on próbuje rozwikłać tajemnicę śmierci znajomego fizyka. W kilka miesięcy od wypadku jądrowego z mieszkania na dziewiątym piętrze wyskakuje bowiem znany i ceniony naukowiec. I choć wszystko wskazuje na samobójstwo, dziennikarz jest przekonany, że ma do czynienia z zabójstwem na zlecenie. Doktor kwestionował oficjalne dane dotyczące skażenia promieniotwórczego i przygotowywał niezależny raport dla prasy podziemnej. Próba znalezienia jego mordercy to główny wątek powieści Wiktorowskiego.
Od 2006 roku śledztwo w sprawie, która stała się kanwą Upiorów Czarnobyla, prowadzi Instytut Pamięci Narodowej. To książka oparta na faktach, o bogatym tle polityczno-społecznym. Pod przykrywką powieści kryminalnej Wiktorowski oferuje czytelnikom zbeletryzowany reportaż, którego tematem jest „izotop fałszu”. Pisarz ujawnia niezliczone kłamstwa, jakimi posługiwały się komunistyczne władze, aby przykryć skalę czarnobylskiej katastrofy. Szybko umarzane śledztwa w sprawie zagadkowych samobójstw stają się najważniejszą częścią polityki dezinformacji. Ci, którzy zdają sobie sprawę z rzeczywistych rozmiarów zagrożenia, prędko są uciszani. Upiory Czarnobyla stają się tym samym niepokojącym portretem jeszcze bardziej niepokojących czasów.
Sprawę katastrofy w Czarnobylu Wojciech Wiktorowski zna od podszewki. Przez wiele lat zajmował się nią zawodowo – podobnie jak bohater jego książki (czyżby alter ego autora?), od 1980 roku jest on dziennikarzem Telewizji Polskiej. To reporter takich magazynów jak „CDN”, „Flesz”, „Zawsze po 21” czy „Express Reporterów”. Jego dogłębna znajomość tematu rzutuje na język powieści. Niewprawnemu czytelnikowi niektóre jej fragmenty mogą przypominać naukowy bełkot. Poza tym książkę czyta się naprawdę nieźle, między innymi za sprawą dziennikarskiego warsztatu autora, który przejawia się w zwięzłych zdaniach i celnych komentarzach. Dobre pióro i rzetelne przedstawienie problematyki wypadku jądrowego z 1986 roku to największe (i, niestety, jedyne) atuty tej książki.
Jak już wspomniałam, Upiory Czarnobyla to typowy kryminał noir – główny bohater jest osobiście zaangażowany w sprawę, częściej korzysta z szantażu niż z dedukcji, a niemal wszystkie postaci, jakie spotyka na swej drodze, kryją jakieś mroczne tajemnice. W czystych szklankach żółci się dwunastoletnia szkocka, a piękne kobiety wdzięczą się do lekko znudzonych życiem mężczyzn. Brakuje tu jednak napięcia, dynamiki. A zwroty akcji, które następują, są nie tyle zaskakujące, co absurdalne. Rozczarowuje zwłaszcza zakończenie, które zamiast niedosytu pozostawia niesmak. Nie będę zdradzać szczegółów, dość powiedzieć, że wymyka się jakimkolwiek prawidłom logiki. Żałuję, że pisarz nie dał sobie więcej czasu. Być może powieść wyglądałaby dziś zupełnie inaczej. Być może nie zawierałaby „izotopu zawodu”.
A i w dodatku na pcozątku lat 90-tych szuka informacji w Internecie.