![]() |
|
|
Data publikacji: 18 maja 2010 | A- A A+ |
At-Tajjib Salih (1929-2009) – jeden z najbardziej znanych pisarzy sudańskich na świecie. Studiował w Chartumie i w Londynie, pracował w radiu i telewizji, pisał także felietony do prasy. Sławę zdobył powieścią Sezon migracji na Północ (1966), która w 2001 roku została uznana przez Akademię Literatury Arabskiej w Damaszku za najważniejszą powieść arabską XX wieku. Mimo olbrzymiego zainteresowania powieścią na świecie (przetłumaczono ją na ponad 20 języków) w Egipcie umieszczono ją na indeksie i objęto zakazem druku na prawie 30 lat. Utwór uznano za bluźnierczy i pornograficzny. Co ciekawe, w krajach Zatoki Perskiej i w Sudanie zakaz nadal obowiązuje.
Wesele Zajna to powieść, która powstała w trzy lata po tym, jak opublikowano pierwsze egzemplarze Sezonu migracji na Północ, a więc w 1969 roku. Ta drobniutka objętościowo powieść uznawana jest przez wielu za najwybitniejszą w twórczości At-Tajjiba Saliha. Sama muszę przyznać, że podobała mi się dużo bardziej od debiutanckiej powieści tego sudańskiego prozaika. Może dlatego, że sytuuje się w obrębie realizmu magicznego, choć niewątpliwie w odmienny sposób, aniżeli powieści pisarzy iberoamerykańskich.
Tytułowy bohater, Zajn, jest odmieńcem, będącym przedmiotem żartów swoich sąsiadów i znajomych, głównie z powodu swego kochliwego usposobienia – zakochuje się często, lecz bez wzajemności, zawsze w najpiękniejszych dziewczętach. Plotki o jego weselu poruszają wszystkich mieszkańców wioski, każdego jednak z innych powodów – tyle warstwy fabularnej. Niby nie dzieje się nic, a jednak akcja powieści obfituje w mnóstwo zdarzeń.
Jak wiadomo, noworodki witają życie krzykiem, ale jeśli wierzyć matce Zajna i kobietom, które były obecne przy porodzie, Zajn, kiedy tylko poczuł, że jest na ziemi, wybuchnął śmiechem. I tak śmiał się przez całe życie.
Zajn jest na pozór typowym wioskowym głupkiem. Roześmiany, beztroski, przez nikogo nie jest traktowany poważnie. Może przebywać, ile zechce, w towarzystwie kobiet; może mówić, co mu się żywnie podoba. Nikt go nie gani za niewłaściwe zachowanie. Ma na nie ciche zezwolenie. Bo wszyscy lubią Zajna za jego prostolinijność i dobroduszność. A zwłaszcza za dobroć wobec tych, którzy z różnych powodów zostali wykluczeni z lokalnej społeczności.
Zajna łączyła przyjaźń z wieloma osobami tego rodzaju. Ludzie z wioski nazywali ich odmieńcami. Należała do nich głucha Aszmana, kulawy Musa, szpetny Bachit, który urodził się bez górnej wargi i ze sparaliżowaną lewą stroną ciała. Zajn litował się nad nimi. (…) Mieszkańcy wioski patrzyli na uczynki Zajna i ich podziw dla niego wzrastał. Może to nowy prorok Al-Chidr, myśleli, a może anioł, którego Bóg zesłał na ten ludzki padół, aby przypomnieć jego sługom, że wielkie serce może bić nawet w zapadniętej piersi i śmiesznej posturze.
Bo i Zajn nie grzeszy urodą. Ma dwa zęby, pociągłą twarz. Co tu dużo mówić, jest szkaradny. Jednak brak urody nie odejmuje mu animuszu. Mężczyzna wciąż zakochuje się po uszy w miejscowych dziewczętach.
Cokolwiek jednak ludzie gadali o tym zakochiwaniu się Zajna, uznawali jego dobry gust, bo zakochiwał się zawsze w najpiękniejszej, najlepiej wychowanej i najbardziej elokwentnej, gotowej do małżeństwa dziewczynie we wsi.
Jednak żadna nigdy nie została mu oddana za żonę. Według mieszkańców wioski, Zajn nie nadaje się na męża. Ale na adoratora - jak najbardziej. Zajn bowiem dzięki swojej atencji zwraca uwagę innych mężczyzn na wybraną przez siebie dziewczynę. Z czasem matki, które chcą wydać córki za mąż, zaczynają wręcz zabiegać o względy Zajna. To dlatego wieść o tym, że mężczyzna się żeni elektryzuje całą wieś. Zajn? Ten Zajn? Ale jak to? Niemożliwe! A z kim? Naprawdę? Niesłychane!
Podobno postać Zajna jest typowa dla społeczności Północnego Sudanu. Reprezentuje on tzw. „świętych Boga”, wybrańców Boga, których się szanuje, ale z których się czasami pokpiwa. Drugim bohaterem charakterystycznym dla tego rodzaju wspólnoty ma być wędrowny sufi, Al-Hunajn. Prof. Kozłowska podkreśla, że także dziś są oni otaczani czcią przez mieszkańców wiosek, którzy uważają ich za swoich opiekunów i wierzą, że ci przynoszą im szczęście.
At-Tajjib Salih przenosi więc czytelników do małej sudańskiej wioski, leżącej u brzegu Nilu. Przedstawia nam jej mieszkańców, opowiada o ich codziennym życiu, ich radościach, bolączkach, zwyczajach. Nieco idealizuje sudańską prowincję, jednak ta szczypta mitologizacji tylko ociepla wizerunek bohaterów książki. I sprawia, że od lektury powieści wprost nie można się oderwać.
Świetna książka, szkoda, że taka krótka. Zrecenzowałam ją też u siebie na: http://mojabiblioteczka.blox.pl
kurde kusisz :)
Nature Girl, to już zerkam, żeby porównać wrażenia :)
Mary, właśnie wrzuciłam recenzję drugiej jego książki - kuszenia ciąż dalszy ;)