![]() |
|
|
Data publikacji: 10 listopada 2008 | A- A A+ |
Młody mężczyzna na chwilę przed śmiercią nagrywa historię swojego życia. Płytę wysyła nieznajomemu człowiekowi, bezimiennemu narratorowi, który otrzymując przesyłkę dowiaduje się, że swoją osobą wywarł istotny wpływ na los nieznanego mu człowieka. Z słuchawkami na uszach, zatraca się w świecie, którego istnienie przywoływane jest słabym, nieco metalicznym głosem. A potem, powodowany wzruszeniem, spisuje w formie pamiętnika niecodzienną historię usłyszaną zza grobu…
Luke Sutherland – pisarz, a przy tym muzyk i autor tekstów, frontman breakbeatowego zespołu Bows – zadebiutował w 1998 roku powieścią Jelly Roll, która wzbudziła ogromne zainteresowanie krytyków. Nie pozostało ono bez echa dla pozycji literackiej Sutherlanda – powieść szybko uhonorowano nominacją do prestiżowej nagrody brytyjskiej – Whitbread Book Awards (dziś: Costa Book Awards) w kategorii debiut roku. Gdyby Wenus była chłopcem jest jego trzecią powieścią, jednak pierwszą, tak silnie autobiograficzną.
Sutherland jest Anglikiem szkockiego pochodzenia; Afroamerykaninem, który wychowywał się, podobnie jak jego powieściowi bohaterowie, na maleńkiej grupie wysp u północnych wybrzeży Szkocji, na Orkadach. Tak naprawdę sam jest jedną z postaci swojej książki. Ukryty na drugim planie, przeistacza się tylko na chwilę w konferansjera zapowiadającego nadciągającą opowieść. Inna rzecz, że czytając, ma się wrażenie, iż świat oglądany oczami Désirée to świat wspomnień samego pisarza. Gdyby Wenus była chłopcem staje się przez to przeglądem orkadyjskich widokówek wyrytych w pamięci Sutherlanda; lirycznym spacerem po jego utraconym raju.
Kiedy byłem dzieciakiem, nie myślałem o tym wiele, ale dziś rozumiem, że tylko tam mogłem być naprawdę tym, kim jestem. Niewielka wyspa South Ronaldsay. Taka, jakich wiele w łańcuchu wysp orkadyjskich. Jedyna wioska, St Margaret Hope, zapewniająca nie nadzieję, lecz schronienie.* Miejsce, w którym ruiny rozpadających się budynków zastępują niewystępujące tu drzewa. Miejsce, w którym kamienistą plażę porasta nie mech, a pokrywające się rdzą wraki statków. Kiedy ludzie dowiadują się, gdzie dorastałem, mówią zawsze to samo: „A nie wydawało ci się, że jesteś odcięty od świata?”. A co ja wtedy, pod koniec lat sześćdziesiątych i na początku siedemdziesiątych, wiedziałem o świecie? No co? Nic nie wiedziałem. Tak im mówię. Nie mówię im jednak, że to właśnie był mój świat. I nie mówię też, że i ja byłem tym światem, morzem, ziemią i ciszą. Kto tego doświadczył, niczego więcej nie będzie już pragnął.
Arkadyjskie Orkady są sceną, na której młody bohater powieści, Désirée, odgrywa pierwsze akty swojej tragedii. Naznaczony smutkiem istnienia, uciekający przed upokorzeniem i nienawiścią, pragnący się schronić przed represyjnym ojcem, nie odnajduje samego siebie, ale wszystko to, czym stać się nie chce. Przełom w jego życiu następuje, gdy odkrywa w sobie przedziwny dar. Obdarzając swoim dotykiem ludzi, sprawia, że widzą oni anioły. Zaczyna też dostrzegać, że istnieje wyłącznie przez swoją miłość.
Niewiele potrzebowałem, by ogarnęła mnie fala pożądania – bezradne drgnięcie powiek, jakiś dreszcz, cokolwiek, spinki do mankietów albo sposób, w jaki ktoś trzyma sztućce, jakiś dziwny, drobny gest wystarczał, by wprawić mnie w zachwyt. Nagle zaczynasz śnić na jawie o kimś, kto na pierwszy rzut oka wydaje się zupełnie zwyczajny. I dostrzegasz, że ten przeciętniak, menel czy sztywniak, rozświetlony jest jakimś wewnętrznym światłem. Dopiero teraz, kiedy umieram, zrozumiałem, że ten brak krytycyzmu wobec ludzi był chyba największym darem, jaki otrzymałem w życiu.
To, co charakteryzuje prozę Sutherlanda to postmodernistyczne połączenie historii, mitu i teraźniejszości. Jego tekst ma ludyczny charakter, pełen jest symboli i zawoalowanych treści. Jednak gra pisarza z odbiorcą nie jest przeintelektualizowana. Wszystkie tropy są oczywiste, ale ich oczywistość nie świadczy o ich banalności czy pejoratywnie rozumianej prostocie. Pisarz sięga do mitologii rzymskiej i spuścizny chrześcijańskiej i uwalnia swoją powieść od celów pozaliterackich, przemieniając ją we współczesny mit o szczerozłotym chłopcu. Zapożycza z niej nie tylko ideę bogini miłości, którą na kartach swojej książki uosabia Désirée, ale również Amora (nazywając młodego mężczyznę Kupidynem) czy spadającego z nieba anioła, powieściowego Engela, pomagającego Désirée w odczytaniu jego daru. Sutherland dekonstruuje mit potęgi miłości. Życie jego bohatera to pogoń za nieuchwytnym uczuciem i spełnieniem, jakie z sobą ono niesie. Désirée (ang. desire – pragnąć, pożądać) jest uosobieniem tęsknoty za zbawczą miłością. Miłością, która jest jedynym warunkiem samospełnienia i szansą, na poznanie samego siebie.
Oprócz intertekstualności, to, co jest dla Gdyby Wenus była chłopcem charakterystyczne, to eklektyzm, czarny humor i autotematyzm. Bogactwo środków sprawia, że tekst Sutherlanda staje się niezwykle trudny w interpretacji. Jego proza jest unikalna, gdyż łączy to, co zdaje się nie do połączenia: brud świata przedstawionego z romantyczną poetyckością tekstu. Okrucieństwo i wyuzdanie z delikatną stylistyczną synestezją.
Pieśni przybierające w powietrzu cudne, spiralne kształty, niebo o smaku brzoskwiń… Świat Sutherlanda jest odrealniony, lecz choć wpisuje się w realizm magiczny, jest on rzeczywistością zupełnie innego rodzaju. Czysty optymizm zastępuje tu czysty paradoks. Mesjanistyczna misja Désirée wypełnia się poprzez zaspokajanie tych najbardziej prymitywnych pragnień. Jego poczucie boskości zakrawa o bluźnierstwo. Głęboka religijność współegzystuje z turpistycznym światem głównego bohatera. Baśniowość mitu zderza się z przyziemnością orkadyjskiego reportażu. Umiłowanie wolności – z, mimo wszystko pogodnym i dającym nadzieję, determinizmem.
Przeznaczenie nie decyduje o wszystkim. Nie jesteś w jego władzy. Otrzymujesz znaki, ale wybierać możesz sam. Zdarza się, że dokonujesz błędnego wyboru i wtedy umierasz, zanim minie przypisany ci czas, albo pokutujesz przez resztę życia. Ale to twoje wybory budują twój los. Cała sztuka polega na tym, by wiedzieć, dlaczego i po co znalazłeś się właśnie w tym miejscu.
Gdyby Wenus była chłopcem to tekst ciekawy również z tego powodu, iż wpisujący się w raczej niszowy nurt queer. Désirée to biseksualista, transwestyta, a z czasem – kobieta-produkt kuracji hormonalnej. Stanowi esencję tego, o czym mówią teoretycy queer – społecznej teorii różnicy, zwanej również teorią odmienności. Teoretycy queer poddają krytycznej analizie kategorie tożsamościowe związane z ludzką seksualnością oraz dyskutują o heteronormatywnym charakterze kultury. Wyróżniają dwa rodzaje płci: sex – płeć biologiczną oraz gender – płeć społeczno-kulturową, pewien kulturowo nacechowany konstrukt, który wbrew utartym przekonaniom ma płynny i niejednoznaczny charakter. Męskość/kobiecość, heteroseksualność/homoseksualność… Świat oparty na binarnych opozycjach, oparty na restrykcyjnych normach i ucisku patriarchalnej kultury (symbolizowanej w powieści przez ojca Désirée) jest tym, co teoretycy queer chcieliby zdefiniować na nowo i w czym chcieliby odnaleźć miejsce dla tych jednostek, które swoją egzystencją podkreślają niejednoznaczność tych kategorii i podlegają represji zarówno przez heteronormatywne, jak i homonormatywne środowiska. Tożsamość queer jest afirmatywna, nienormatywna i niejednoznaczna; przyjmowana przez tych, którym nie wystarczały wąskie ramy homo czy heteroseksualności. Jako tożsamość jest bezustannie konstruowana; jest dyskursywna, a co za tym idzie – niestabilna. To, na czym się zasadza, to wyjście poza tradycyjnie rozumianą płeć.
Jeśli chodzi o moją orientację seksualną, to nie miałem żadnej. (…) Nigdy nie przeszkadzało mi to, że jednego dnia jestem jin, a innego jang, a czasem taki i taki równocześnie. Jakie to ma znaczenie?
Judith Butler, jedna z czołowych teoretyczek queer, pisze o życiu społecznym i seksualnym jako teatrze, w którym wszyscy odgrywają role, jednak te role są określone, przyznane na zasadzie przymusu. Ciągłe powtarzanie gestów i zachowań, nadanych odgórnie lub częściowo dobrowolnie wybranych, Butler nazywa performatywnością. Sutherland nawiązuje do jej koncepcji, jednak w gruncie rzeczy zdaje im się zaprzeczać. Pisarz denaturalizuje płeć swojego bohatera, ale równocześnie wprost zaznacza, że nie ma na myśli koncepcji performatywów.
Często można usłyszeć, że centrum Londynu jest wielkim gejowskim teatrem, ale im więcej gejów znasz, tym lepiej rozumiesz, że nie chodzi tu o żadne sceniczne gesty. Mówienie o teatrze ma tyle samo sensu, co gadanie o „kulturze czarnych” albo „wpływach kobiet”.
Gdyby Wenus była chłopcem to powieść nietypowa. Nieco liryczna, ale niezwykle dosadna; brudna, ale nie wulgarna. Postmodernizm, rozważania nad fenomenem seksualności, a wszystko to w obrębie klasycznej formuły mitu. Mitu, który podobnie jak i wiara, nie przynosi szczęścia, ale okrucieństwo. Mitu, który ze urokliwej przypowieści, przemienia się w intrygującą, ponurą tajemnicę...
* Hope - ang. nadzieja; tu: stary szkocki wyraz oznaczający schronienie.