![]() |
|
|
Data publikacji: 1 listopada 2019 | A- A A+ |
I to właśnie na Uksfordzie, w przygnębiająco wyglądającej toalecie dla wykładowców, dwie sprzątaczki odnajdują ciało profesora Ernesta Karasia. Całe we krwi. Mężczyzna jest zimny jak, nomen omen, ryba. Dla dziesięciorga osób obecnych w momencie odnalezienia zwłok na uczelni ta nagła śmierć nie okazuje się niepowetowaną stratą. Profesor słynął nie tylko z drobnych złośliwości, ale również z całkiem pokaźnych gróźb, wymuszeń i szantaży. Plotki przekuwał w żyły złota, a jako sympatyk gotówki potrafił spieniężyć każdą pogłoskę. Dobry obyczaj nakazuje szczęśliwej dziesiątce ścieranie nerwowych uśmiechów z twarzy. W końcu wraz ze zniknięciem profesora, w niebyt odchodzą spędzające im sen z powiek problemy! Matka denata na wieść o jego śmierci nie może pohamować wybuchów radości. I tylko policja – niepomna faktu, że tragicznie (i satysfakcjonująco) odszedł właściwy człowiek – postanawia poprowadzić dochodzenie w sprawie. Kto zabił profesora Karasia? Kot Stefan już wie, ale właśnie poluje na tuńczyka w puszce pod supermarketem i na pewno nie pomoże policyjnym psom.
Zbrodnia i Karaś to debiutancka powieść Aleksandry Rumin – warszawianki z urodzenia i uksfordki z, jak sama mówi, (braku) wyboru. To szelmowska komedia kryminalna, której akcja dzieje się na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie (w skrócie: UKSW) i której bohaterami są pracownicy uczelni. Osią fabuły jest morderstwo profesora Ernesta Karasia – (nie)przyjaciela studentów, kolegów z Wydziału Nauk Historycznych i Społecznych oraz całej akademickiej braci. Narracja jest wieloosobowa – każdy z bohaterów książki ma tu głos, co daje pisarce możliwość zbudowania nie tylko wielopoziomowej intrygi, ale i wielowymiarowych, pogłębionych portretów psychologicznych postaci. A jest tu cała plejada oryginalnych protagonistów: emerytowany policjant ze smykałką do robótek ręcznych, młoda sprzątaczka chcąca zostać pisarką, ksiądz o wyglądzie modela, ksiądz-dziekan z bogatą kartoteką kryminalną, była gwiazda niemieckich pornoli czy też menel z wyjątkową żyłką do interesów. Ernest Karaś, a właściwie duch z Młocin, oraz sympatyczny kot Stefan, dodają tylko smaczku i tak temu nietuzinkowemu gronu.
Akcja powieści rozpisana jest na dwa plany czasowe – dzieje się w 2006 i 2018 roku, co autorce pozwala domknąć wątki i jednoznacznie zakończyć opowiadaną historię. Jednak opisywane przez nią wydarzenia, choć barwne, stanowią jedynie pretekst do bezwzględnej krytyki środowiska akademickiego. Uniwersytety mają swoje mroczne sekrety, a Aleksandra Rumin z lubością je demaskuje. Degrengolada kadr, wielopokoleniowy nepotyzm, plagiatorzy – to tylko czubek góry lodowej, którą rzeczowo, aczkolwiek z dużym poczuciem humoru, opisuje pisarka. Pełna absurdów powieść jest bardzo zręcznym połączeniem kryminału, komedii satyrycznej i utworu obyczajowego. Jest tu wyraźny wątek spirytystyczny pod postacią ducha profesora Karasia, który prowadzi śledztwo w sprawie swojej śmierci na własną niewidzialną rękę, bo tylko ukaranie sprawcy zagwarantuje spokój jego grzesznej duszy.
Tytuł książki Aleksandry Rumin w oczywisty sposób nawiązuje do Zbrodni i kary Fiodora Dostojewskiego. Dyskretne odniesienia do powieści rosyjskiego prozaika można odnaleźć także w fabule, choć sparafrazowany tytuł zaprzecza podstawowej tezie pierwowzoru, że przekroczenie prawa jest niedopuszczalne i musi spotkać się z karą. W Zbrodni i Karasiu konsekwencją zabójstwa są pozytywne zmiany w życiu pozostałych bohaterów książki. Czy w takiej sytuacji, niezależnie od kodeksu karnego, nie powinna zmienić się kwalifikacja moralna takiego obiektywnie niemoralnego czynu? Zabójcy profesora, podobnie jak Rodionowi Romanowiczowi Raskolnikowi, także przyświecał cel wyższy, jednak ta kolizja mordercy z prawem u Aleksandry Rumin nie jest pouczającą nauczką, ale – podobnie jak cała jej powieść – wykpieniem mechanizmów rządzących współczesnym światem. Choć wątek demoralizacji życia miejskiego (tu: akademickiego), krytyka karierowiczostwa czy ksenofobii są wspólne dla obojga – skądinąd skrajnie różnych – autorów.
Podsumowując: jest zbrodnia, są wyrzuty sumienia, ale czy będzie przyznanie się zabójcy i czy poniesie on zasłużoną karę? Zdaniem Rodiona Romanowicza Raskolnikowa, historia ludzkości dowodzi, że ludzie wielcy mają prawo popełniać czyny zbrodnicze w zgodzie z własnym sumieniem. U Dostojewskiego nadczłowiek zabił, u Rumin – został zabity. Jak to wpłynie na Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego i – szerzej – na mechanizmy rządzące młocińskim światem? Warto się przekonać. Dobra zabawa gwarantowana.