![]() |
|
|
Data publikacji: 26 kwietnia 2010 | A- A A+ |
Zaczyna się, jak kiepski żart. A jednak ta absurdalna scena rozegrała się naprawdę. Człowiek, który gapił się na kozy to dokument, opowiadający o próbach stworzenia super-żołnierza, tzw. Rycerza Jedi, przez amerykańską armię. Kozie Laboratorium ze zwierzętami pozbawionymi zdolności meczenia, szpiedzy o zdolnościach parapsychicznych, przeganianie chmur, uśmiercanie chomika… to zaledwie kilka z wielu niekonwencjonalnych metod walk, które rozwijała i planowała wykorzystać w swoich misjach US Army.
Człowiek, który gapił się na kozy to historia, w której pisarz-dokumentalista rzuca światło na genezę tych zaskakujących pomysłów. Przez dwa i pół roku zbierał materiały i przemierzył setki kilometrów, docierając do zaangażowanych w tajemniczy projekt ludzi. Po atakach z 11 września 2001 roku przypominano sobie bowiem o ekscentrycznych koncepcjach Jima Channona i wykorzystano je do walki z terroryzmem. I, jak twierdzi reportażysta, z przerażającym skutkiem.
Autorem tego szalonego reportażu jest Jon Ronson (ur. 1967) – dziennikarz, pisarz, prezenter radiowy i autor filmów dokumentalnych, m.in. wielokrotnie nagradzanego Tottenham Ayatollah, w którym w niecodzienny sposób sportretował islamskiego terrorystę, Omara Bakriego Mohammeda. Ronson regularnie pisuje do „The Guardian” i „Time Out”, a w radiu BBC prowadzi autorską audycję. Wydaje też książki publicystyczno-reportażowe. Jedną z nich jest właśnie Człowiek, który gapił się na kozy, opublikowany w 2006 roku. Książka błyskawicznie znalazła się na liście bestsellerów, a w 2009 roku powstała jej ekranizacja w gwiazdorskiej obsadzie. W filmie, który polscy widzowie zobaczyli dopiero kilkanaście dni temu, występują między innymi Jeff Bridges, Ewan McGregor czy George Clooney.
A jaka jest książka? Na pozór absurdalna, nieprawdopodobna, szalona. Każdy z jej bohaterów opętany jest zwariowaną ideą. Brzmi jak dobre science fiction, a jednak to reportaż, będący zarazem ostrą satyrą. W stylu Micheala Moore’a i Morgana Spurlocka, z jasną tezą. Na pewno wart polecenia wszystkim bezkrytycznym wielbicielom US Army. Ronson po mistrzowsku żongluje bowiem historiami, które składają się na obraz współczesnej Ameryki i absurdów nowoczesnej wojny, ukazując też cienką granicę między technokratyczną racjonalnością a paranoją. Bo trudno tego wszystkiego, o czym mówi Ronson, nie nazwać szaleństwem. Choć jesteśmy cyniczni, chyba jednak ciągle wierzymy, że pracę służb wywiadu cechuje odpowiedni rygor i metodologia naukowa. Tymczasem dziennikarz dowodzi, że myśląc tak, jesteśmy naiwni, a współczesna wojna rozgrywa się na wszystkich frontach, także na polu psychologii. Czy jego tezy są przekonywujące? Nie sądzę. Nie zmienia to jednak faktu, że jego reportaż naprawdę czyta się jak najlepszą powieść.
Nie wiem, czy gdzieś to przeczytałam, czy sama sobie ubzdurałam, że ta książka do godny lub nie, ale następca "Paragrafu 22". Jak, po lekturze, mogłabyś się do tego ustosunkować?
właśnie to czytam :))) zaśmiewam sie ;)
Mary, ja też tak miałam :D Uśmiech nie schodził mi z twarzy :)
Lilithin, nie zaryzykowałabym aż takiej tezy, ale owszem... w wyrazie i w swojej poetyce obie te powieści są do siebie dość podobne ;) Z tym, że "Człowiek, który gapił się na kozy", na pewno nigdy nie zostanie takim klasykiem jak książka Hellera (chociaż... ;))
no i mam faworyta na kolejne zakupy książkowe :)