![]() |
|
|
Data publikacji: 19 lutego 2009 | A- A A+ |
W jednej z sal Muzeum Zamkowego w Będzinie zostają odnalezione zwłoki kustosza. Jego ciało spoczywa jednak nietypowej pozie: kobieta, z roznegliżowanym biustem, leży na ziemi, kurczowo trzymając w dłoniach rozdzierane szaty. Śledczy, dzięki pozostawionym przez nią wskazówkom, szybko orientują się, iż poza kustoszki imituje pozę Matejkowskiego Rejtana. Inspektor Świenty rusza tropem zabójcy kobiety, zaś w poszukiwaniu mordercy pomaga mu Wiktoria, piękna historyk sztuki. Wkrótce okazuje się, że nawiązanie zamordowanej kustoszki do Matejki nie tylko ma doprowadzić policjanta do schwytania mordercy, ale i do rozwikłania Największej Tajemnicy Ludzkości. Sekret sięga aż do czasów legendarnej córki Kraka i jej ciąży z… Wan-dzin-sanem. Czyżby to właśnie przez tego mężczyznę Wanda nie chciała Niemca?
Wydawca na okładce Szyfru Jana Matejki zaznacza, iż autor nie miał na myśli stworzenia dzieła literackiego, a jedynie rozbawienie czytelników paranoiczną, alternatywną historią Polski. I faktycznie, literatury jako takiej tu mało, za to dowcipów słownych i sytuacyjnych bez liku. Akcja toczy się błyskawicznie, absurd goni absurd, a nawiązania do Kodu Leonarda da Vinci zastępują inne odniesienia: i do postaci Simona Templara, i do zakonnicy w przebraniu; do Gwiezdnych Wojen, Matrixa, Władcy Pierścieni, a wszystko to w duchu poczucia humoru Lesliego Nielsena. Żarty bywają więc dosadne, trochę przeerotyzowane, nieco zwulgaryzowane, ale… w końcu o taką estetykę w tego typu parodiach chodzi. A co do tego, że Dariusz Rekosz parodiuje, nie ma żadnych wątpliwości już od pierwszej strony książki. Fajtłapowaci bohaterowie, mało przenikliwy policjant, przerysowane postaci funkcjonujące w dysfunkcyjnej polskiej rzeczywistości. Morze gagów i grepsów, a do tego karykaturalne przedstawienie azjatyckich pretensji do polskiego tronu i domniemanego szyfru, jaki Jan Matejko zawarł w swoich obrazach. Słowem, szalony pastisz, który czeka tylko na odkrycie. Tylko czy ktokolwiek ośmieli się go odkryć? ;)
Czytałam :-) Rozrywkowa lekturka! Powinni umieścić na niej ostrzeżenie: "lektura grozi niekontrolowanymi wybuchami śmiechu" ;-D Pozdrawiam, M.
O, proszę :) To widzę, że pan Dariusz ma w szeregach bloggerek swoją wierną fankę :D A część drugą też czytałaś? ;)
...he, he! Nawet ją redagowałam :-D
O, ale ten świat jest mały :D
strasznie słabe, wysilony humor przypomina bardziej liceum niż Monty Pythona. Warto zapoznać się z fragmentami, czy takie grube żarciochy komuś pasują, zanim człowiek się natnie.