![]() |
|
|
Data publikacji: 14 stycznia 2009 | A- A A+ |
Najnowsza powieść młodej szwedzkiej pisarki, Johanny Nilsson, zaskakuje. Nie dlatego, że jest gorsza od poprzedniej. Wręcz przeciwnie. Nilsson dokonała czegoś niesamowitego – napisała powieść, która bije na głowę doskonałą Sztukę bycia Elą.
Kochającego na marginesie odróżnia od Sztuki bycia Elą wszystko – mnogość bohaterów, klimat, rozwój fabuły, rodzaj zakończenia. To powieść tak nietypowa, jak postacie, które w niej występują. Trudno ją streścić w paru słowach – Nilsson na kilkuset stronach zawarła kilka opowieści o ludziach, których losy się ze sobą przeplatają, a którzy są zupełnie tego faktu nieświadomi. I tak, mamy tu rodzinę zmagającą się ze śmiertelną chorobą ojca, transwestytę czekającego na operację zmiany płci, lecz zakochanego w młodej dziewczynie marzącej o karierze modelki, kalekiego grajka ulicznego tęskniącego do pięknej nieznajomej, złodziejkę nieszczęśliwie zakochaną w swoim lekarzu, która bardzo rzadko się uśmiecha, bo taką ma wadę i lekarza obsesyjnie nękającego swoją dawną miłość. Wielu ludzi, wiele problemów, jeszcze więcej trosk.
Czy naprawdę jest jakiś sens w tym, że w tych wszystkich istotach pojawia się płomień życia?
To tylko jedno z wielu pytań, jakie za pośrednictwem swoich bohaterów zadaje pisarka. Nilsson zmusza swoje postaci do poszukiwania sensu istnienia. Nakłania je również do zainteresowania się drugim człowiekiem. Zauważa, że ludzie patrzą na innych ludzi, lecz ich życie stanowi dla nich tajemnicę. Równocześnie sami dla innych są nierozwikłaną zagadką. Pełni dylematów, żyją w poczuciu niespełnienia i pokrzywdzenia przez los. Czują, że są tymi, którym Bóg poskąpił miłości, dlatego jedyne czego dla siebie pragną to współczucie. Nie żyją, a egzystują w świecie targanym przez wiatry niepokoju. A centrum ich rozbitego na kawałki świata stanowi leżąca nad kanałem kawiarnia, Kawiarnia Na Marginesie.
Neonowo niebieskie litery GINE z nazwy zabrał w nocy jakiś rozbawiony łobuziak i teraz widnieje „Kawiarnia Na Mar sie”. Woda rozkwitła algami, a z pobliskiego warsztatu samochodowego spuszczają ropę. Pijak zleciał z ławki koło klubu żeglarskiego, ale nikt z przechodniów się nim nie przejmuje. Psy srają, ich właściciele olewają sprzątanie, muchy brzęczą, słońce praży, wentylator pod sufitem zepsuł się.
Pisarka już od pierwszych linijek bezceremonialnie demitologizuje skandynawską arkadię. Z porośniętego zaśnieżonymi drzewami raju przemienia ją w szare miejsce, w którym ciężko zaznać szczęścia. Powieść Johanny Nilsson to ciepła, refleksyjna, pełna uroku i humoru powieść, w której pisarka zgrabnie łączy niezwykle zabawny opis perypetii bohaterów z głębokimi refleksjami nad sensem ludzkiego istnienia. Jej bohaterowie są nieco ekscentryczni, impulsywni, ale przy tym niezwykle szczerzy i prawdziwi. Są niedoskonali, ale nie są odosobnieni w swojej niedoskonałości. Świat bohaterów Nilsson to świat, w którym ludzie tylko wyobrażają sobie, że się widzą. Kradnąc dla siebie niepamięć, marzą o marzeniach, lecz nigdy o ich realizacji. Znajdując się na samym koniuszku egzystencji, kochają namiętnie i łapczywie. Tym mocniej, im bardziej na marginesie. Propagując pozornie irracjonalną afirmację życia, sprawiają, że koniec końców człowiek, leżąc pod gwiazdami, zdumiewa się wszechświatem, który mieści w sobie tyle piękna, że on ledwie ma siłę je unieść. Mimo wszystko.
oooo nie wiedziałam że coś nowego wyszło. Dzięki wielkie. Zachęciłaś mnie bardzo. Na pewno sie zaopatrze, ale to już wyszło? nigdzie nie widziałam jeszcze...
Nie, książka jeszcze nie wyszła, ale pojawi się w księgarniach już na dniach, w końcu stycznia :) Naprawdę polecam, bo ja jestem nią całkowicie zauroczona. Mocna, ale niezwykle urzekająca proza. I tak, jak w przypadku Sztuki bycia Elą, taka ludzka, nieco gorzka, ale naprawdę prawdziwa ;)
ooooch juz nie moge sie doczekac. Naprawde dzeki za info :)
Cała przyjemność po mojej stronie :)
Mnie też ksiązka bardzo się podobała. ;))
A jak Ci się Matyldo w kontekście fabuły podoba okładka? Niby taka niepozorna, a jednak bardzo wymowna i dosadna, nieprawdaż? ;)
Okładka nawiązuje do ostatniej sceny w książce, zresztą bardzo smutnej sceny:
"Zdejmuje szpilki i ustawia je pieczołowicie koło balustrady, może komuś się przydadzą. Potem wspina się na poręcz.
Rozpościera ramiona, anioł bez skrzydeł, robi krok w przód.
Ostatnia myśl: masz rację, mamo. Nie ma mnie. Byłam." - mowa oczywiście o Sofii.
Książka mnie bardzo wzruszyła, mam już gotową notkę do wrzucenia u siebie, tylko nie wiem, czy już powinnam ją zamieszczać ;)
Twoja recenzja, moja... Wygląda na to, że nowa powieść Nilsson będzie kolejnym hitem blogowym :) Bardzo się cieszę i mam cichą nadzieję, że wydawnictwo nie poprzestanie tylko na tych dwóch tytułach i wyda Nilsson więcej i więcej... :D