![]() |
|
|
Data publikacji: 6 kwietnia 2010 | A- A A+ |
Pippa Lee ma pięćdziesiąt lat, starszego od niej o trzydzieści lat męża i dwójkę dorosłych dzieci – bliźniaków. Jest oddaną żoną, dumną matką, uwielbianą przyjaciółką i sąsiadką. Kiedyś była całkiem zadowolona ze swojego życia. Kiedyś, bowiem teraz nagle coś zaczyna się psuć. Pijąc poranną kawę i przyglądając się równo przyciętym trawnikom, Pippa zastanawia się, jak trafiła do tego miejsca – ekskluzywnej dzielnicy dla bogatych emerytów. W świecie starców, czuje się, jakby była nie na miejscu. W Marigold Village różnica wieku pomiędzy nią a mężem nagle zaczyna nabierać na znaczeniu. Tym bardziej, że ukochany Herb zaczyna wykazywać objawy starczego zniedołężnienia – błąka się po domu bez celu, gotuje w nocy, pali papierosy. Traci zmysły, a Pippa jeszcze bardziej od niego zaczyna bać się jego starości…
Złośliwi twierdzą, że powieść odniosła sukces tylko ze względu na koligacje rodzinne autorki. Rebecca Miller to żona Daniela Daya-Lewisa i córka Arthura Millera – wybitnego amerykańskiego dramaturga, autora słuchowisk radiowych, zdobywcy Nagrody Pulitzera (a dla miłośników plotek – drugiego męża Marilyn Monroe). Pisarka urodziła się 15 września 1962 roku. Z zawodu jest reżyserem i scenarzystą, choć pierwsze kroki w Hollywood stawiała jako aktorka. W 1995 roku zadebiutowała swoim pierwszym obrazem pt. Angela. Prywatne życie Pippy Lee to jej debiut literacki z 2008 roku. W 2009 roku Miller nakręciła na podstawie swojej książki film, z Robin Wright Penn, Winoną Ryder i Keanu Reevesem w rolach głównych.
Już sam tytuł powieści Rebecki Miller jest przewrotny. W oryginale brzmi on Prywatne życia Pippy Lee. Myślę, że jest bardziej trafny od tytułu polskiego przykładu – pisarka nie bez kozery wspomina o kilku życiach. Pippa wiedzie ich wiele, a każde kolejne jest bardziej prywatne od poprzedniego.
Marigold Village – osiedle dla emerytów, preludium do nieba. (…)
- Zupełnie jak w bajce – skomentowała Pippa.
- Jakiej bajce? – zapytał poirytowany Herb. Pippa we wszystkim widziała poezję. Zgubi się w jakimś osiedlu, a wydaje jej się, że czyta braci Grimm. Bo Pippa żyje jak w bajce – ma kochającego męża, dwoje wspaniałych dzieci, grupę oddanych przyjaciół. Do tego piękny dom, wygodne życie, sporo wolnego czasu. Czego chcieć więcej? Taką ją poznajemy – pięćdziesięcioletnią kobietę: dojrzałą, pewną siebie, nadal szczupłą i piękną. Tymczasem Pippie jest źle. Dobrobyt ją uwiera. Jej szczęście wydaje jej się sztuczne. W głębi duszy pragnie wyrzec się wszystkiego, co ma.
Odrzucić wszystko, co się ma, być wolnym od nadmiaru – przez lata tłumiła w sobie taką potrzebę, która odzywała się uparcie jak sygnał rzuconego gdzieś w kąt telefonu. Tłumiła ją radością, wygodą, codziennymi dylematami szczęśliwej żony, kobiety, której się powiodło, oddanej matki, wspaniałej gospodyni – kogoś, kto był w oczach innych najmilszą, najłagodniejszą, najukochańszą, najwdzięczniejszą, najbardziej bezpretensjonalną i najpogodniejszą osobą pod słońcem.
Jednak Pippa wcale nie jest taka „naj”. Pippa Lee to poza; zbiór ról życiowych, na przyjęcie których dawna Pippa zgodziła się przed trzydziestu laty i które przez cały ten czas nowa Pippa sumiennie wypełnia. Pippa Lee – żona Herba Lee, matka Grace i Bena, członkini społeczności Marigold Village. Właśnie tak chce być postrzegana i nie chce, żeby nikt nigdy o jej pragnieniach i sekretach z przeszłości się nie dowiedział.
Czasem skrywane tajemnice innych stawały się dla niej wprost nieznośne: miały szkatułkową budowę i tworzyły nieskończone labirynty przeciwstawnych cech, wspomnień, pragnień, przeglądających się w sobie niczym niemożliwe konstrukcje na grafikach Eschera, zbijające z tropu swoją zagadkowością. Lepiej i uprzejmiej jest widzieć ludzi tak, jak chcą być widziani. Sama tego chciała: akceptacji dla takiej Pippy, jaką pokazywała światu.
Bo ta ukrywająca się przed światem Pippa jest bardziej mroczna i niedostępna. Łatwo wpadająca w gniew, rozchwiana emocjonalnie, niepokorna. Lubi życie na krawędzi, nienawidzi stabilizacji. Nie liczy się dla niej cel, a droga do niego. Tak naprawdę ta Pippa cały czas siebie szuka – szuka własnej tożsamości, chce dowiedzieć się tego, kim tak naprawdę jest, i co wpłynęło na to, kim się stała. Miller odziera życie Pippy z kolorowych barw. Wielobarwny lakier zdrapuje paznokciem, chcąc ukazać nam, że pod spodem jest tylko szarawa stal i rdza. Jest brutalna, bezpośrednia, momentami wulgarna. I chyba przez to prawdziwa. Dobitnie udowadnia, że niczyje życie nie jest usłane różami i że nie ma ludzi bez skaz. Okazuje się więc koniec końców, że ta w gruncie rzeczy gorzka powieść ma całkiem optymistyczny przekaz.