![]() |
|
|
Data publikacji: 10 października 2009 | A- A A+ |
życie oddać i duszę na złudzenia pastwę:
oto miłość. Wie o tym, kto jej zakosztował.
Lope de Vega, Rimas
Hiszpania, początek XX wieku. Amelia, osiemnastoletnia panienka z bogatej rodziny, wychodzi za mąż za Carlosa, potomka arystokratycznego rodu. Po spędzonej z nim nocy poślubnej, budzi się w pokoju luksusowego hotelu w Paryżu sama, a jedyną częścią garderoby, jaką pozostawił jej mąż, jest koszula nocna, którą nosi na sobie. Wszystko, co miało jakąkolwiek wartość – pieniądze, biżuteria, norki, ubrania – zniknęło. A jednak, pomimo porzucenia, Amelia nie chce zgodzić się na anulowanie małżeństwa. Żyje, wierząc, że Carlos do niej wróci, że ją kocha. Pewnego dnia mężczyzna rzeczywiście się pojawia w życiu Amelii: w dzień śmierci jej ojca…
Życie oddać i duszę (1996) to powieść, której narratorka – autorka Utajonej harmonii, pisarka, a zatem sama Marina Mayoral – podejmuje próbę zrekonstruowania zdarzeń, jakie miały miejsce przed kilkudziesięcioma laty pomiędzy Amelią i Carlosem. Nie interesują ją jednak powody, dla których świeżo poślubiony pan młody opuścił swoją młodziutką żonę zaraz po nocy poślubnej. Autorka przenosi ciężar powieści na emocje i przeżycia osiemnastoletniej Amelii i to przez pryzmat jej zachowań stara się wyjaśnić niegdysiejszy skandal. Szuka przyczyn, dla których kobieta poświęciła całe swoje życie mężczyźnie, który jej nigdy nie kochał. Szuka uzasadnienia jej bezwarunkowej miłości. A wreszcie, szuka źródła siły, jaka towarzyszyła jej przez te wszystkie lata.
Nic z tego, co mówi Marina Mayoral, nie możemy brać za pewnik. Tylko, co do tego, że Carlos porzucił Amelię, nie mamy żadnych wątpliwości. Reszta to przypuszczenia, stąd też nierzadko kilka sposobów wyjaśnienia jednego zachowania. Przecież nikt, prócz samej Amelii, nie wie, dlaczego tak, a nie inaczej postępowała.
Marina Mayoral stara się wyczytać z gestów, słów, zachowań Amelii, powody, dla których pomimo porzucenia tak bezwarunkowo trwała przy mężu. O tym, co wyczyta, opowiada. Opowiada więc o sile miłości Amelii i o pretekście, jaki do zachowania tego małżeństwa dała jej religia – o przysiędze nierozerwalności związku ludzi zaślubionych przed Bogiem. Opowiada o niekończącej się miłości kobiety do mężczyzny, platonicznym uczuciu mężczyzny do wieloletniej przyjaciółki, ale także o miłości córki do ojca – najważniejszego mężczyzny jej życia – i ojca do córki. To właśnie te fragmenty są moim zdaniem najpiękniejsze:
Wspieram się na jego ramieniu, jedynym, które się nie osunie, gdy będzie mi potrzebne, w radości i smutku, w zdrowiu i chorobie, bez przysięgi, obietnicy, błogosławieństwa, w sposób naturalny, zawsze obok mnie, jedynym, póki nas śmierć nie rozdzieli; oboje wiemy, ale nie chcemy o tym rozmawiać, o tej chwili, w której on też odejdzie, będzie musiał odejść, i już nie powie mi: „Możesz liczyć na ojca”.
Pisarka nie traci czasu na opisywanie miejsc akcji czy wyglądu postaci. Wszystkie wydarzenia rozgrywają się w widmowej przestrzeni, o której tylko wiemy, że istnieje. Bohaterowie siedzą na jakimś krześle, leżą na jakimś łóżku, mieszkają w jakimś domu. W jakim? Czy to ważne? Staram się mówić w swoich książkach tylko o tym, co mnie w jakiś sposób obchodzi – mówi Mayoral – resztę zostawiam wyobraźni czytelnika.
Choć Hiszpanka nie poświęca wiele miejsca opisom scenerii, chętnie opowiada o swojej pracy. Mówi, jak powstają jej książki, jakie techniki stosuje i dlaczego decyduje się ustrukturyzować powieść tak, a nie inaczej:
Kiedy bierzesz się do pisania powieści, przede wszystkim musisz zdecydować, kto będzie o wszystkim opowiadał, czy też – że użyję terminu akademickiego – jakiego narratora wprowadzisz. Ja postanowiłam zastosować dwa typy narracji: w pierwszej osobie – „ja” jako świadek, który czasem staje się bohaterem, opowiadając swoją własną historię, w pewnym sensie paralelną wobec losów Amelii – oraz w trzeciej osobie – narrator wszystkowiedzący, który momentami nazywa uczucia albo określa sądy bohatera. Zmiana narratora zawsze pociąga za sobą komplikacje formalne, ale z kolei narzucony w ten sposób dystans wobec faktów wydał mi się bardzo pożądany i zapewniał szerszą perspektywę.
Fragmenty opowiadające o jej doświadczeniu jako pisarki są w mojej ocenie niezwykle ciekawe. To takie mini wykłady Mariny Mayoral; tym cenniejsze, że Hiszpanka od wielu lat wykłada literaturę na wydziale filologii romańskiej na Universidad Complutense w Madrycie jako profesor zwyczajny. Pozwalają prześledzić, choćby fragmentarycznie, proces twórczy autorki. Lecz nie tylko – Marina Mayoral równie wiele miejsca poświęca na odniesienia do innych dzieł literatury hiszpańskiej: poezji Gustava Adolfa Bécquera, prozy Eduarda Mendozy, Pereza Galdosa czy Mercè Rodoredy.
Wbrew pozorom nastrój powieści nie jest podniosły. Nie brak tu tak charakterystycznego dla prozy Mayoral poczucia humoru, choć często jest ono cyniczne i gorzkie:
Są tacy ludzie, rozumiem to, muszą latać z kwiatka na kwiatek. Ale w takim razie powinno się ich zaopatrywać w odpowiednią etykietkę, jak produkty przeznaczone do szybkiego spożycia, ponieważ ja, na przykład, nie nudzę się osobami, które kocham , ja należę do tych o przedłużonej trwałości, UHT, trwałości praktycznie nieograniczonej – pod warunkiem przechowywania w odpowiednich warunkach.
Amelia nie jest Dickensowską panną Havisham, tulącą się w wieloletnim zamknięciu do żółknącej sukni ślubnej. Tęskni za Carlosem, prowadzi życie sześćdziesięcioletniej wdowy, ale zachowuje pogodę ducha i radość, którą stara się przekazać innym. To ciekawa bohaterka – jej motywacje, nawet wyjaśnione, nadal są nie do końca jasne. Zdumiewa jej siła, zdumiewa jej determinacja. Tym bardziej, że jak Marina Mayoral każe nam wierzyć, historia Amelii i Carlosa jest prawdziwa. Ciekawe czy gdyby wydarzyła się dziś, sto lat później, nadal miałaby takie samo zakończenie?...
Kiedyś tę książkę przeczytałam (a raczej przemęczyłam) i nic z niej nie pamiętam poza tym, że mnie okropnie wynudziła ;) Zarówno Mayoral, jak i cała Salsa Muzy, są zdecydowanie nie dla mnie.
A wiesz, że nawet widziałam Twój wpis na jej temat na naszym forum? ;) Faktycznie, mocno nie podeszła Ci do gustu. Za to ja jestem prozą Mariny Mayoral zauroczona. Jest taka bardzo "moja" ;) Buziaki!