![]() |
|
|
Data publikacji: 29 czerwca 2011 | A- A A+ |
Kobieta lubi usłyszeć komplement. Że oczy ma ładne – to na początek. Drugi komplement, to włosy. Włosy masz piękne, to naturalne? Ona mówi, że tak, w to trzeba uwierzyć. Z zachwytem dotknąć, powiedzieć: „ach!”…! – tu Arab się zaniósł od śmiechu. A potem, uspokoiwszy się, ciągnął dalej:
– Skóra gładka, lśniąca… atłasowa. Taka jak… – pstryknął palcami – brzoskwini. Biała kobieta to chce usłyszeć. Przyjeżdża tu po to. Po to przywozi swój portfel, rozumiesz?
Za garść na pozór niebanalnych komplementów kobiety są stanie zapłacić wiele. Mężczyznom, którzy najczęściej nawet nie znają ich imion. Ale każda z nich jest dla któregoś jego habibi, jego ukochaną, więc po co mu wiedzieć, jak ona tak naprawdę się nazwa? I tylko ze strzępów podsłuchanych rozmów czasem któraś z nich nieopatrznie może poznać prawdę. Że nie jest i nie będzie, i nigdy nie była tą jedyną.
Co to znaczy, że ma ich kilka? Że kupują mu drinki, przysyłają pieniądze? Że im mówi „I love you”, a one dają komórkę? Laptopa? Kartę kredytową?
One?
Ile ich jest?
– Sporo – chwali się Arab.
Sylwia Kubryńska opowiada o seksturystce. Ale dość przewrotnie. Tam, gdzie zazwyczaj trudno mówić o miłości, odnajduje prawdziwe uczucie. Jej Last Minute to typowy chick lit, napisany ku pokrzepieniu niewieścich serc. Bo bohaterką powieści Kubryńskiej tak naprawdę może być każda Polka. Każda wykształcona kobieta po przejściach. I tylko przypadkiem ta konkretna postać na imię ma Agnieszka.
Agnieszka Susenbach ma trzydzieści lat i mnóstwo wspomnień. Po ledwie zakończonym związku, utraconej pracy i rodzinie, z którą nie chce mieć nic do czynienia. Nie czuje się dobrze ani psychicznie, ani fizycznie. Męczą ją bóle głowy. I kiedy Agnieszka zaczyna coraz bardziej zamykać się w sobie, interweniuje jej przyjaciółka. Zuzanna postanawia zabrać ją w terapeutyczną podróż. Kierunek? Gorąca Afryka. Uzbrojone w bilety i rezerwację last minute stawiają się na lotnisku. Pozbawione jakichkolwiek przeczuć co do tego, co je w Tunezji spotka. A to właśnie tam otworzą się nowe rozdziały w ich życiu. Agnieszka trafia do świata, który już od pierwszych chwil sprawia na niej wrażenie baśniowego.
Ten świat dzieje się obok świata realnego, biegnie wraz z nim linią równoległą i ona właśnie tu wylądowała na swoim czarodziejskim dywanie. I z czystym sumieniem spojrzała mu w oczy i niech się wali i pali. I niech inni gadają, niech plotkują o niej, co to za problem, skoro nic się nie dzieje naprawdę?
Agnieszka jest świadoma tymczasowości romansu. Mniej – jego powierzchowności. Kobieta zdaje się nie dopuszczać do siebie myśli, że deklaracje Haithema mogą być puste. Na straży rozsądku początkowo staje Zuza, jednak kapituluje w obliczu determinacji Agnieszki do spotykania się z ciemnoskórym kochankiem. I to zdumiewa postronnych najbardziej. Te powody, dla których młoda, inteligentna, wyemancypowana kobieta z taką łatwością ulega obcemu mężczyźnie. Sylwia Kubryńska zwraca uwagę na fenomen związków hurghadowych, a jej debiutancka książka stanowiłaby świetne studium problemu, gdyby nie przesadny sentymentalizm. I tu dochodzimy do sedna; do tego, że z ocenieniem tej powieści mam nie lada problem. Z jednej strony mamy do czynienia z autorką o ciekawym, indywidualnym stylu, z drugiej – schematyczną, banalną, romansową prozę. Ciekawi mnie, w którą stronę pisarka pójdzie dalej i na co postawi.