![]() |
|
|
Data publikacji: 7 sierpnia 2010 | A- A A+ |
Augusta Falls, Georgia, 1939 rok. Życie Josepha Calvina Vaughana jest naznaczone tragedią. Jeszcze jako dziecko traci jedną koleżankę po drugiej. Dziewczynki giną z ręki seryjnego zabójcy. Nikogo nie udaje się schwytać na gorącym uczynku, ale miasteczko oddycha z ulgą, kiedy w domu sąsiada, który popełnił samobójstwo, policja znajduje ślady pozwalające go zidentyfikować jako mordercę. Sprawa cichnie, jednak nadal nie daje Josephowi spokoju. W końcu Vaughan postanawia przenieść się do Nowego Jorku. Chce w ten sposób odciąć się od przeszłości i o wszystkim zapomnieć. Jednak przeszłość nie chce zapomnieć o nim, bo prawdziwy morderca nadal żyje i działa…
Roger Jon Ellory urodził się w 1965 roku w Birmingham. Burzliwe dzieciństwo i młodość zakończył pobytem w więzieniu za kłusownictwo. Po wyjściu na wolność zajął się grafiką, projektowaniem, fotografią, muzyką, aż w końcu literaturą. Chociaż paranie się tą ostatnią było dla niego na początku dość niewdzięcznym zajęciem. Ponieważ był Anglikiem, a akcja jego powieści rozgrywała się głównie w USA, Ellory miał trudności ze znalezieniem wydawcy. Także agenci rezygnowali z pracy nad promocją książki. W końcu w 2003 roku udało mu się wydać swój debiut literacki. Powieść Candlemoth okazała się sukcesem. Od tego czasu R.J. Ellory napisał ponad wiele książek. Najbardziej znaną z nich jest piąta powieść pisarza, Cicha wiara w anioły z 2007 roku. Prawa do przekładu kupiły 23 wydawnictwa, w tym te z Francji, Japonii, Brazylii, Norwegii i Litwy. W samej Wielkiej Brytanii książka sprzedała się w liczbie 300 tys. egzemplarzy. Ponadto powieść została ogłoszona najlepszym thrillerem 2009 roku przez nowojorski magazyn „Strand”. Wydawnictwo Dolnośląskie oddało więc do rok czytelników jedną z najlepszych powieści z dreszczykiem ostatnich lat.
Jak sam wspomina, R.J. Ellory inspiruje się prozą Arthura Conan Doyle’a, J.R.R. Tolkiena, Stephena Kinga czy Michaela Moorcocka. Jednak w trakcie czytania Cichej wiary w anioły nie mogłam oprzeć się przekonaniu, że książka jest niezwykle podobna do Co widziały wrony Ann-Marie MacDonald. Także dzięki mottu z Cynthii Ozick, otwierającemu powieść. To, co zapamiętaliśmy w dzieciństwie, zostało przez nas zapamiętane na zawsze; to wciąż te same duchy – utrwalone, zapisane, wdrukowane i cały czas widoczne, mówi autorka Mesjasza ze Sztokholmu. A R.J. Ellory dodaje: nie sposób się od nich odciąć.
Być może niektórzy z nas uczą się wystarczająco dużo, by zmieniać świat, wpływać na rzeczy, by stały się lepsze… stoją i obserwują… czekają, aż nastąpi właściwy moment, a potem zaczynają działać… I mimo pozorów, mimo rzeczy, które wskazywały na coś wręcz przeciwnego, mimo strachu o to, co pomyślą inni, wciąż czułem, że wszyscy mamy tę cichą wiarę. Cichą wiarę w anioły.
Joseph Vaughan ma cichą wiarę w anioły. Wychowany na amerykańskiej prowincji, ma wiarę w najprostsze, a zarazem najbardziej fundamentalne wartości – w miłość i w sprawiedliwość. Na kartach książki obserwujemy przemianę Josepha z 12-latka w dorosłego mężczyznę. Dziecięcy ból po stracie małych przyjaciółek i naiwne spojrzenie na życie z biegiem czasu ustępują zastępującym je cynizmowi, intuicji i autodestrukcyjnej świadomości. Joseph zmienia się, a wraz z nim jego sposoby na radzenie sobie ze spotykającą go tragedią. Śmierć ojca, szaleństwo matki, zakończony dramatem związek z ukochaną kobietą… Joseph daje upust swoim emocjom w literaturze.
Interesowało mnie tworzenie fikcji jako przeciwieństwa rzeczywistości. Dopiero później zrozumiałem, że obie te rzeczy były ze sobą ściśle powiązane: że doświadczenie, upiększone przez wyobraźnię, stawało się fikcją, a życie, widziane przez filtr wyobraźni, zmieniało się w coś, co można było lepiej tolerować i rozumieć.
Temu samemu służyło namiętne czytanie wszystkiego, co tylko było pod ręką.
Czytałem zachłannie książki pożyczone od panny Webber, od Reilly’ego Hawkinsa, z biblioteki miejskiej Augusta Falls. Niezależnie od autora, miejsca akcji, czasu, niezależnie od sympatii lub antypatii, stylu i tematyki, czytałem je wszystkie. Czytanie stało się „raison d’être”.
Ellory poświęca literaturze w swojej książce niemal tyle samo miejsca, co jej bohaterowi. Umiłowanie czytania nie jest bowiem immanentne tylko Josephowi Vaughanowi. Książki są „raison d’être” także dla R.J. Ellory’ego. Dzięki temu Cicha wiara w anioły nie jest typowym thrillerem. Odznacza się i wyróżnia, szczególnie w warstwie językowej. Powieść jest taka… elegancka i poetycka. Dostojna, spokojna, choć ze względu na fabułę – niepokojąca. Bo czy życie w cieniu widm przeszłości i aniołów nie może nie być niepokojące?