![]() |
|
|
Data publikacji: 28 czerwca 2010 | A- A A+ |
Jestem jej kucharką, szoferem, stylistką, asystentką ds. zakupów, nauczycielem, gosposią i powierniczką. Nawet kąpiele, które jej przygotowuję, są akurat w sam raz. Powiem wprost, robię dla niej wszystko. Ale tego ranka naleśniki odgrzewane w mikrofali są nie dość gorące. (Ależ przyrządzanie posiłku w mikrofali też jest pewną formą gotowania, tak samo jak przynoszenie z miasta gotowego jedzenia). Nie wystarcza jej masła. Sok jabłkowy jest za zimny. Nie chce Elmo. Chce Ciekawego Jurka. Chce kocyk. Ale nie ten! Tamten różowy. Nie, nie ten różowy! Tamten. Nie, tamten też nie! Och, chce ten różowy kocyk, który wcale nie jest różowy, bo jest niebieski!. Mam dzikiego dzieciaka, padam na twarz.
Felietony Rebecki Eckler są o wszystkim i o niczym. Generalnie traktują o życiu z maluchem – jego jasnych i ciemnych stronach. Dziennikarka robi w nich to, w czym jest najlepsza: mówi głośno to, o czym myśli każdy rodzic posiadający małe dziecko, ale który wstydzi się do tego przyznać. Bez pardonu przyznaje się więc do wyrzucania arcydzieł sztuki abstrakcyjnej – trudno, najwyżej w przyszłości biografowie jej utalentowanego dziecka napiszą, że matka artystki była ignorantką. Opowiada o tym, jak bardzo boli, kiedy córka mówi, że jej nienawidzi i już nie będzie nigdy jej przyjaciółką. Relacjonuje, jakim wyzwaniem jest stworzenie kinderbalu – ile pracy, pomysłowości, a nade wszystko pieniędzy wymaga przygotowanie udanego przyjęcia urodzinowego. Mówi o tym, jak to jest, kiedy dziecko do każdej wypowiedzi musi dorzucić albo „ale”, albo „nie”, albo „dlaczego”.
Rebecca Eckler jest bezpośrednia, bezpretensjonalna, a nade wszystko szczera, a jej zapiski – niewymuszone, proste i dlatego tak urzekające. Bo dziennikarka opisuje w nich codzienne życie ze szkrabem, jego blaski i cienie, smutki i radości. Zwraca uwagę na to, o czym zazwyczaj doświadczone matki zapominają wspomnieć tym nowo upieczonym. Na to, co nie jest opisane w większości poradników. A nawet jeśli, żaden z nich nie będzie tak intrygujący jak dziennik Rebecki. Dziennikarka bowiem z ogromnym dystansem, nierzadko autoironicznie, opowiada o swoich poczynaniach z córeczką. I chyba te fragmenty są najbardziej urokliwe. Właśnie te, kiedy Rebecca Eckler przyznaje się do ogromnej miłości do Rowan i do Narzeczonego, ojca jej dziecka. To już nie dwudziestokilkuletnia trzpiotka, a dojrzała kobieta, która nauczyła się, co to naprawdę znaczy KOCHAĆ.