![]() |
|
|
Data publikacji: 25 kwietnia 2011 | A- A A+ |
Muszę przyznać, że już dawno nie było mi tak trudno napisać zgrabnego streszczenia. To dlatego, że na Kota, który mówił po indyczemu (2004) składa się wiele wątków, a żaden nie jest mniej ważny od poprzedniego. Pickax szykuje się do swojego 150-lecia, zaś Brrr swoje 200-lecie właśnie obchodzi. Akcja powieści toczy się więc w większości w tym najzimniejszym zakątku okręgu. To właśnie tu, w Hotelu Booze, Qwill ma zamiar wystawić swój „Wielki sztorm”. Monodram to kolejna okazja do powiedzenia paru słów na temat historii Moose County, a Braun skwapliwie z niej korzysta, uzupełniając wiedzę czytelników o nowe ciekawostki.
Polly szykuje się do otwarcia księgarni i zapomina nieco o Qwillu. Ich związek przechodzi kryzys, jednak dziennikarz nie ma czasu się tym zadręczać. Jest podekscytowany, bo po wielu latach, właśnie teraz, ma szansę dowiedzieć się czegoś więcej na temat wcześniejszych losów Koko. W Kocie, który mówił po indyczemu powraca wspomnienie niegdysiejszego redakcyjnego kolegi Qwilla, krytyka sztuki, George’a Bonifielda Mountclemensa III, który był pierwszym właścicielem genialnego syjamczyka. Dwudziesta szósta powieść cyklu kryje w sobie jeszcze jedną niespodziankę. Lilian Jackson Braun daje pofolgować nie tylko podniebieniu Qwilla i obok bogatych opisów smakołyków zamieszcza także przepisy na opisywane potrawy. Jest więc bardzo smakowicie. I na tym właściwie mogłabym zakończyć recenzję, gdyby nie to, że Elipsa znowu dała popalić. Po pierwsze, sztucznie pompuje objętość książki zwiększając do niebotycznych wręcz rozmiarów czcionkę. A po drugie, po raz kolejny udowadnia, że nie dba o jakość wydania. Właściwie każdy tom cyklu tłumaczy inna osoba, a poszczególni tłumacze nie zadają sobie trudu ujednolicenia przekładu. Wydawnictwo zaś już przyzwyczaiło nas, że oszczędza na redakcji i korekcie. W efekcie jeden z mężczyzn na chwilę staje się kobietą, miejscowości zmieniają swe nazwy, zamiast społeczności mamy „ludek” Moose County, a po stronach grasują liczne literówki. Nie wiadomo czy śmiać się, czy płakać.